22 lutego
2013 r. 37-osobowa grupa pielgrzymów z Miechowa odjechała autobusem do stolicy.
Na dworze zimno, sypał śnieg. Po odprawie bagażowo – paszportowej (z maks. troską
o bezpieczeństwo) z niemałym stresem przed lotem zajęliśmy miejsca w samolocie.
Widoczność zerowa, można więc było się zdrzemnąć. Prowiant musiał pozostać w
bagażu głównym, ale stewardessy zapewniły kanapki i napoje, z czerwonym winem
włącznie. O czwartej rano miejscowego czasu wylądowaliśmy szczęśliwie w Tel
Awiw, skąd pojechaliśmy do najstarszego miasta świata, oazy Jerycho, położonego
270 m poniżej poziomu morza.
Fotografujemy sie na wysokości poziomu morza, za chwilę wjedziemy w depresję.
Hotel wśród zieleni, obok dwa baseny, spaliśmy tam
4 noce. Na początku poranna toaleta i przebieranie odbyło się w warunkach
biwakowych (zakwaterowanie możliwe było od południa). Śniadania i obiadokolacje
– stół szwedzki z arabskimi potrawami. Każdy najadł się do syta, próbując
różnorodnych potraw regionalnych, gdzie dominowały warzywa i owoce.
Nasza rezydencja w Jerycho
Z Jerycha rozpoczęliśmy
pielgrzymowanie śladami i ścieżkami Chrystusa i Jego Matki. Byliśmy przy
sykomorze, pod Górą Kuszenia, w Betanii w grobie Łazarza. Po odnowieniu chrztu
świętego nad rzeką Jordan pojechaliśmy do En Bogeg nad Morzem Martwym,
nazywanym morzem szatana, położonym 407 m w depresji. Leżeliśmy w chłodnej,
gęstej wodzie, obserwując grupę ludzi smarującą się błotem, po wyjściu z wody
na naszym ciele błyszczały w słońcu kryształki soli (zasolenie wody wynosi 27
%).
Lecznicze błoto nad Morzem Martwym
Wracamy na nocleg przez górzystą Pustynię Judzką, prawie martwą, ubogą w
roślinność, co jakiś czas widzimy koczujących w prymitywnych warunkach Beduinów.
Przy Źródle Elizeusza w Jerychu kupujemy owoce, pijemy sok z granatów i udajemy
się na nocleg.
Rano o 5.30
budzi nas śpiew mezuina nawołującego muzułmanów do modlitwy. Codziennie
uczestniczymy w Mszy Św. dla naszej grupy, którą odprawiają dwaj księża: nasz
opiekun duchowy i ksiądz przewodnik. Podczas każdego nabożeństwa modlimy się w
wielkim skupieniu. Msze odbyły się w Betanii, w Kościele Wszystkich Narodów w
Getsemani, w Kaplicy Mojżesza na Górze Tabor, w Kanie Galilejskiej, na Polu
Pasterzy w Betlejem, w Kaplicy Skazania oraz w Kaplicy Wzięcia Krzyża w
Jerozolimie. Podczas Mszy w Kanie Galilejskiej, zgodnie z tradycją, osiem par z
naszej grupy odnowiło śluby małżeńskie. Przy każdym miejscu związanym z
Chrystusem i Jego Matką ks. przewodnik czyta stosowny fragment Pisma św.
Słuchamy Słowa Bożego w Bazylice Narodzenia w Betlejem, w Nazarecie, na Górze
Oliwnej w kościele Pater Noster, przy kościele Rozmnożenia Chleba, sadzawce
Betezda, w Wieczerniku i w wielu innych miejscach.
Tablice z Pater Noster
W kościele Zaśnięcia NMP
intonujemy Czarna Madonno, pieśń Barka płynie przy Kościele Prymatu św.
Piotra, gdzie Jezus powierzył mu władzę Prawie godzinę płynęliśmy po Jeziorze
Genezaret. To wielkie przeżycie, szczególnie gdy na początku rejsu popłynęły
dźwięki Mazurka Dąbrowskiego.
Aby ucałować
z szacunkiem gwiazdę w Grocie Narodzenia, skałę na Golgocie, Grób Chrystusa,
stoimy w bardzo długich kolejkach z ludźmi o różnych kolorach skóry, wszędzie w
pośpiechu, trudno się skupić. Odprawiliśmy drogę Krzyżową wśród tłumów i
nawoływań kupców z jerozolimskich uliczek. Ogromne wrażenie wywarła na mnie
grupa Azjatów idąca ścieżkami męki Pańskiej. Jakże silna była ich wiara – łzy w
oczach lub nawet spazmatyczny szloch w czasie modlitwy.
Codziennie
długie przejazdy autobusem. Poza obszarami martwej pustyni, ukazywał się naszym
oczom bogaty świat roślin: soczyste trawy, gaje oliwne, plantacje owocujących
bananów (okrytych prawdopodobnie włókniną), pomarańczy i mandarynek, gaje drzew
palmowych, wykłoszone zboża, pola upraw dyniowatych i wiele innych. Nocując w
motelu koło Nazaretu, próbowaliśmy różnorodnych potraw w kibucu, w którym
smaczne żydowskie potrawy sporządzono z produktów z własnego gospodarstwa.
Ostatnie dwa noclegi z arabską kuchnią w Jerozolimie. Mieszkanie w hotelu
prawie w centrum umożliwiło poznanie nocnych uroków miasta. W każdym hotelu słyszymy znajomy język –
większość gości to Polacy. Sporo słów polskich znają też właściciele kafejek i
sklepików.
Po drodze do
Jerozolimy w Hajfie, (trzecim porcie pod względem wielkości w Izraelu)
podziwiamy ogrody bahaistów, a z góry Karmel panoramę miasta i Morza
Śródziemnego.
Widok na ogrody bahaistów
Znane jest powiedzenie „Jerozolima się modli, Tel Awiw się bawi a
Hajfa pracuje”. Zatrzymujemy się też w Cezarei Nadmorskiej przy starym
akwedukcie i moczymy nogi w morzu.
Krótki odpoczynek Cezarei Nadmorskiej
Z Góry
Oliwnej podziwialiśmy panoramę Jerozolimy. Ale w tym mieście każde miejsce
oblane było kiedyś krwią. Przybywali kolejni władcy, ginęli ludzie, na ruinach
poprzednich stawiano nowe budowle. Historia miasta jest pełna łez, cierpień i
krwi.
Za nami panorama Jerozolimy
W dniu
pożegnania z Jerozolimą przed południem stajemy przed Ścianą Płaczu, świętego
miejsca Żydów. Modlą się oddzielnie mężczyźni i kobiety, my indywidualnie
zgodnie z ich tradycją umieszczamy tam karteczki z modlitwami. Ortodoksyjni
Żydzi w tradycyjnych strojach modlący się przy Ścianie Płaczu oraz na cmentarzu,
wzbudzali zainteresowanie pielgrzymów. Byliśmy też świadkami, gdy muzułmanie,
niezależnie od miejsca pobytu, oddawali się modlitwie (wyznawcy islamu modlą
się 5 razy dziennie).W przewidzianym programem wolnym czasie, w piątek po
południu zaplanowaliśmy kilkuosobową grupą spacer po murach otaczających Starą
Jerozolimę, skąd z wysokości 12-15 m. na długości 4850 m, przechodząc nad
ośmioma bramami, można podziwiać panoramę tego pięknego miasta. Niestety w
piątek nieczynne. Tam w piątek świętują muzułmanie, w sobotę wyznawcy judaizmu,
w niedzielę chrześcijanie, trzy dni świąt w żyjącej w jednym mieście
społeczności. Mamy więc czas na spacer wąskimi uliczkami dzielnicy
muzułmańskiej pełnymi sklepików i straganów z kolorowymi ubraniami, pamiątkami,
przyprawami, potrawami itp., wszystko w zasięgu ręki, wszędzie obsługują tylko
mężczyźni. Podziwiamy też bogate witryny sklepów w dzielnicy żydowskiej.
Wszędzie odczuwa
się dominację mężczyzn, arabki, mimo wysokiej temperatury pojawiają się na
ulicach ubrane na czarno, w sukniach do samej ziemi, na szczęście u większości
twarze były odsłonięte.
O dziwo tu warzywa sprzedaje starsza Arabka (kobieta)
Zakupione przez
nas dewocjonalia (pamiątki) zostały poświęcane kropidłem z gałązki oliwnej, po
północy wracamy autokarem na lotnisko. Na tablicach informacyjnych przy
autostradzie napisy w trzech językach: arabskim, izraelskim i angielskim. Ponieważ
samochody zza granicy mają zakaz wjazdu, podróżując po Izraelu spotykaliśmy tylko
samochody z miejscową rejestracją.
Nasz samolot
odlatuje z Tel Awiwu po 6.00 rano. Udaje mi się zająć miejsce przy oknie. Tym
razem roztaczają się pode mną wspaniałe widoki. Lecimy nad morzem, nad
szczytami gór, pod nami maleńkie miasta i mikroskopijne budynki, lecimy wśród chmur
podobnych do zamarzniętego po sztormie morza. Nie potrafię opisać tego uroku,
podziwiam świat z wysokości 11 km, samolot leci z prędkością ponad 800km/godzinę, na zewnątrz temperatura – 50 oC. Po czterech godzinach tej duchowej
uczty lądujemy w Warszawie i autobusem wracamy do domu. Żegnamy się serdecznie,
bo taka też była atmosfera podczas wspólnej podróży.
Było tam
pięknie i ciepło, udało się dotknąć innej kultury, z przyjemnością jednak
wracam do Polski.
Słuchając
Słowa Bożego w mojej parafii podczas Triduum Paschalnego, wspominałam miejsca
związane z Męką i Śmiercią naszego Pana, ogarniałomnie ogromne wzruszenie,
przecież dotykałam ich własnymi palcami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz